środa, 23 czerwca 2010

Laszowanie C150


No i stało się. Upłynęło tak dużo czasu, że już nie pamiętałem jak to jest oderwać się od Ziemi, codziennych spraw i zasmakować czegoś czego nie da się opisać słowami. Najczęściej mówi się o tym uczuciu "wolność" - jest to jednak zdecydowanie oszczędne określenie. Widać słownictwo polskie nie jest na tyle bogate by znać takie określenie..
Dzisiejsza pogoda wyglądała tak
SFC WIND: 16/22 340/13KT
WIND/T: 16/22
1000FT AMSL 350/20KT PS14
2000FT AMSL 350/30KT PS12
Czyli dość odczuwalny wiatr ok 60 stopni do osi pasa startowego. I tak dobrze bo kiedy przyjechałem na lotnisko wiało 25 węzłów pod kontem 80 stopni. Jak na kogoś kto nie latał od września tylko po drodze miał egzamin LKE to dość trudne warunki.
Tak czy inaczej postanowiłem wrócić do latania po dość długim okresie, a że samemu nie chciałem ryzykować - tym bardziej w taką pogodę - zagadałem mojego starego Instruktora Marcina by się ze mną przeleciał. Przy okazji udało mi się wylaszować cessna 150 - model starszy od Cessna 152, na której się szkoliłem ale za to często "wolna" w aeroklubie bez bicia się o miejsce w grafiku lotów na dany dzień...
Wybór padł na SP-GPB



Start o 17:30  ledwo co zdążyłem dojechać z pracy, wypełniłem papiery a moi poprzednicy właśnie wylądowali. Przejąłem kluczyki i PDT, obchód, kontrola paliwa (wzrokowo bo rurkę pomiarową znowu ktoś zakosił) i byłem gotowy.
Samo laszowanie poszło dość sprawnie. Mimo przelotnych opadów, odczuwalnego wiatru i sporej przerwy w lataniu zaskakująco szybko sobie wszystko przypomniałem, - dobra szkoła ;)  Miałem wpadki typu nie zgłoszone "z wiatrem" czy brak świateł do lądowania na podejściu ale sam lot i lądowania chyba wyszły całkiem całkiem. No przynajmniej ja byłem zadowolony :) Zdziwiłem się jednak kiedy przy ostatnim podejściu zachciało mi się lądować na klapach 40. Ten samolocik praktycznie staje w miejscu! No ale z prędkością trzeba uważać w związku z tym...
Lot do strefy by tam się powygłupiać (ciasne kręgi, przeciągnięcia itp.). było fajnie i pozwala sobie odświeżyć pamięć. Po powrocie w rejon lotniska EPBC wykonaliśmy 6 kręgów a sidómy to "egzaminacyjny". Dla treningu zaliczyłem lądowania na betonie i trawie no i dzień zakończyłem wpisem nowej maszyny do książki.
Swoją drogę ciekawe kiedy uda mi się polecieć AN-2 - to takie marzenie z dzieciństwa. Pierwszy lot na miejscu pierwszego oficera leciałem właśnie w takiej maszynie agro - jeszcze kiedy chodziłem do podstawówki..
Przy okazji wszystkiego najlepszego dla wszystkich ojców z okazji naszego święta dziś. Wszystkiego najlepsze też mojemu ś.p. tacie.....

Brak komentarzy: