środa, 8 kwietnia 2009

Latanie reaktywacja


W połowie marca zaczęło się ponownie. Jeden telefon, brwi coraz wyżej i prezentacja uzębienia - TAK!!! Wracam do latania!!!

"Zakazy ULC ominiemy latając do Chrcynno" - usłyszałem od Marcina - mojego instruktora. Tego samego dnia poszły w ruch instrukcje użytkowania w locie, procedury, kierunki do punktów nawigacyjnych itd - w końcu zostałem uziemiony przez aferę na EPBC na jakieś 5 miesięcy - to dość sporo dla takiego świeżaka jak ja - sporo więc do nadrobienia...

Flight Simulator w odstawkę, kanapa, lampka i stukanko.. :)

W końcu przyszedł ten dzień...

1 lot do strefy po przerwie - "nawet nawet" usłyszałem od instruktora. pokręciliśmy się nad Zalewem Zegrzyńskim prezentując dumnie zakręty, utrzymywanie prędkości oraz przechyłu na wznoszeniu i opadaniu. Byłem z siebie dumny będąc pochwalonym za swój lot :)

2 lot - Ćwiczenie I zadanie 2,3 - lot do Chrcynno i ćwiczenie podejść na kręgu. Zaczęliśmy od pełnego potem szły konwojery z przerwami. Powiem szczerze wiało dość mocno ale chyba dawałem radę - przynajmniej tak twierdził nadal instruktor - nawet coś w stylu, że "idzie mi nad wyraz dobrze" usłyszałem - może to dlatego....

3 lot Ćwiczenie I zadanie 3. lot do Chrcynno przez LIMĘ.

- tym razem już "prawie" samodzielnie podejście, podgrzew włączony, obroty zmniejszone, prędkość 80,  klapy 10, przed 4tym zakrętem prędkość 70 ustalone opadanie i zakręt. Na prostej zgłaszam SP-DCM na prostej - konwojer. Klapy 30. zniżamy po ustalonej ścieżce. idzie idzie. Zawiało!!! no to obroty w dół by zaraz delikatnie dodać. noga lekko w lewo (jak mówiłem wiało) i wyrównanie ...... i .... bum. trochę za mocno ale generalnie ok. Klapy 0, podgrzew wyłączony, obroty max i do góry pomału na drugi krąg.....
No i tak kilka razy po czym przerwa. Pochwała znowu, że dobrze, że poprawnie reaguje a nawet niechcący wyprzedzam program szkolenia reagując mocą na podejściu. Wszystko cacy ale....

W końcu dupnęło - po przerwie jakoś nie mogłem się pozbierać. "Nagle" przestały mi wychodzić te podejścia. to za płasko to za wysoko, to niedolot to przestrzelone - ewidentnie zacząłem kombinować. Może woda sodowa uderzyła mi do głowy - hmm - nie wiem - w każdym razie po kilku próbach nieudanych zdecydowaliśmy wracać do EPBC.

Wziąłem do siebie słowa instruktora i zacząłem się zastanawiać nad błędami. Może to "zmęczenie materiału", może coś innego. tak czy inaczej nie może się to powtórzyć!!!
Wykopałem wszelkie informacje na temat prawidłowych podejść jakie udało mi się odszukać i przynajmniej teoretycznie się podszkolić - mama nadzieję, że przy okazji następnego lotu wyczuję prawidłowo momenty decyzji i nie będę kombinował tylko dokładnie wykonywał polecenia instruktora. Jak tylko moje przemyślenia zaowocują i odpowiem sobie na pytanie co się stało - dam znać....

Miłych lotów kochani o do zobaczenie a następnych odcinkach bloga....